Doggies Life
Tereny => Przedmieścia => Wątek zaczęty przez: Ina w Maj 07, 2013, 15:58:13
-
Pełen dzikiej zwierzyny. Można tu sobie fajnie pobiegać.
-
Weszła spokojnie. Rozejrzała się. Pomachała ogonem. Zobaczyła jakiegoś psa.
-
Poszłam w innym kierunku. Usiadłam i zaczęłam węszyć.
-
- Cześć - powiedziałam nadal węsząc.
Nic nie wyczułam więc otrzepnęłam się lekko.
-
- Jestem Ina. - powiedziałam śmiejąc się
-
- Dz.. dziękuję - powiedziałam zdziwiona zachowaniem psa.
Ogon mi merdał.
-
- Co poradzić.. - powiedziałam.
Wstałam i przeciągnęłam się.
- Wybacz.. Muszę troszkę potrenować - powiedziałam.
Pobiegłam w stronę drzew. Biegłam slalomem między nimi.
-
Po chyba 10 slalomie skończyłam. Położyłam się pod drzewem i odpoczywałam.
-
- Cóż.. Czemu nie - powiedziałam i poszłam nad jezioro.
-
Weszłam. Spacerowałm chwilę po lesie i zobaczyłam tego sameg psa co na łące. Podeszłam bliżej.
- Jestem Bonnie - usiadłam obok niego...
-
- Nie chcę być natrętna, ale co się stało tamtej suce? - powiedziałam nieśmiało do Casetha...
-
- Przykro mi - powiedziałam niezręcznym tonem - A wy... jesteście parą?
-
- Jaki jesteś?! Co masz namyśli? - nadstawiłam uszy i spojrzałam na niego...
-
- Nie wyglądasz. O co ci chodzi?
-
- W końcu każdy jest inny - uśmiechnęłam się - Musimy mieć swój niepowtarzalny charakter...
-
- Nie przejmuj się - polizałam go po policzku - Muszę już lecieć, do zobaczenia... Wyszłam...
-
Weszła. Usiadła sobie pod drzewem.
-
Zobaczyła Lighta, lecz się nie poruszyła. Lubiła go, nawet więcej niż przyjaciela. Po prostu nie mogła wybrać.
-
- Spoko.. - mruknęła
Położyła łeb na łapach. Była zmęczona. Zmęczona ... sama nie wie czym..
-
Machnęła od niechcenia ogonem. Nudziło jej się trochę.
-
- Jestem.. Trochę zmęczona.. - mruknęła szeroko ziewając
-
- Nie trzeba. - mruknęła - Nie usnę w dzień.
Podniosła uszy do góry. Usłyszała coś, ale nie wiedziała co..
-
Przysłuchała się uważnie. Był to jakiś gwizd. Rozejrzała się niespokojnie.
-
- Hycel. - powiedziała
Wstała. Widziała go między drzewami. Pokazała kły.
-
Uchyliła nisko łeb. Hycel uśmiechnął się drwiąco i zaczynał podchodzić.
-
Podbiegła do człowieka, przewróciła go. Człowiek popatrzył się na nią dziwnie i wyjąkał.
- Ina? To ty?
Pokiwała głową.
- Kurcze.. Poznajesz mnie? Jestem ze schroniska.. Opiekowałem się tobą, jak byłaś małym szczeniakiem...
Wstała.
-
Popatrzyła się na człowieka. Tak.. Przypomniała sobie. Jednak nie chciała słuchać o jej przeszłości. Popatrzyła się na nogę człowieka. Bardzo krwawiła. Zawyła głośno. Jej właściciel przyszedł. Wziął człowieka i wyszli.
Wróciła na miejsce.
-
- T-tak.. znam go.. - powiedziała - Ale nie chcę o tym mówić..
Położyła się.
-
Zaczęła się nudzić. Dawno nie miała treningu, bo jej nie pozwalali. Machnęła ogonem.
-
__________
z/w idę na obiad
-
- Nie wiem.. - mruknęła
____________
Szkoda..
-
- Wiem o tym.. Ale jak na razie jestem na "zwolnieniu lekarskim". - mruknęła - Ale jak chcesz, to mogę zawołać pana..
-
- Ok.. - machnęła znowu ogonem
-
Zaburczało jej w brzuchu. Była głodna.
-
- Możemy iść.. - mruknęła i podniosła się
Zaczęła węszyć.
-
Jednak ona dalej węszyła. Wyczuła zapach niedźwiedzia. Pobiegła w jego stronę.
-
Zobaczyła niedźwiedzia. Skradała się z nisko pochylonym łbem. Gdy była już blisko, skoczyła na niego i wbiła kły w jego szyję. Zaczęła go gryźć.
-
Jednak niedźwiedź uderzył ją łapą. Podbiegła do niego i zabiła go.
-
Złapała niedźwiedzia i zaciągnęła go na poprzednie miejsce. Zaczęła go jeść.
-
- Dzięki. - powiedziała - Chcesz kawałek?
-
Zjadła tyle, ile dała rady. Położyła się pod drzewem na grzbiecie.
-
Wywaliła jęzor. Jednak była do góry nogami i język poleciał jej na nos. Zaczęła się śmiać.
-
Schowała język. Też się uśmiechnęła do niego.
-
Przeturlała się na brzuch. Lepiej tak się jej leżało.
__________
Muszę iść. Do jutra :)
-
Wstała, żeby się przejść. Zobaczyła Cesetha. Podeszła do niego.
-
- Siema. - powiedziała - Co tam?
-
- Nawet dobrze.. Ale ostatnio nuuudzę się.. - mruknęła
-
- To może się gdzieś przejdziemy? - spytała
-
- Możemy iść. - powiedziała
Nie czekając na odpowiedź wybiegła.
-
Wbiegłam.
- Co ja zrobiłam. Jestem durnym kundlem. - zaczęłam obwiniać się
Zaczęłam szukać Light`a.
-
Usiadłam pod drzewem. Zaczęłam płakać.
- Jestem durna i tyle. Po co żyję. - wyłam - Nie. Nie zabiję się.
-
- Co w ogóle tutaj robię. Powinnam chyba ćwiczyć.. - mruknęłam - Ale nie.. Zostanę tutaj.
Położyłam się pod drzewem.
-
- Nie boję się niebezpieczeństw. - odparłam - Nie obchodzi mnie to, że mam odpoczywać. Weterynarz mówił, że tylko jeden dzień i tyle.
Wstałam.
-
"Nie jestem małym szczeniakiem" pomyślałam, jednak w porę ugryzłam się w język.
- Wiem o tym Light. - przytuliłam się do niego
-
..
______________
Oki.. Czekam..
-
___________
Yeyy..
No to tak. Light`a nie będzie, Caseth nie wiadomo kiedy wróci. Będę tu sama!!!
-
Liznęłam Light`a lekko.
________________
*Puka się w łeb*
-
Poszłam za Light`em.
- O co chodzi? - spytałam
-
- Ludzie.. - szeptałam - To przez nich..
Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu ludzi.
Zobaczyłam Casetha. Przełknęłam głośno ślinę.
"Nie.. Jak tak dalej pójdzie, to będę musiała im wszystko wyjaśnić. Cholera!" - pomyślałam
Wybiegłam.
-
Weszłam. Kulejąc doszłam do jakiegoś drzewa. Położyłam się pod nim i westchnęłam cicho.
-
Poczułam Casetha. Podniosłam się i ruszyłam w jego stronę. Jednak gdy się podniosłam zawyłam z bólu. Położyłam się. Westchnęłam pod nosem.
-
- Hej.. - mruknęłam